logo
Moonage Daydream

Moonage Daydream (2022)

Reżyseria

Brett Morgen

Gatunek

Dokument muzyczny

Czas trwania

2h 15min

Dostępność

Netflix

“Crazy? Sane? Man? Woman? Robot? Who is he?ˮ

“Moonage Daydreamˮ jest czarną dziurą, która (od pierwszej minuty seansu, aż do teraz) pochłania większość moich myśli. Brett Morgen dokonał czegoś, co uważałam wcześniej za niemożliwe. W swoim filmowym kolażu uchwycił neonową, kosmiczną esencję Davida Bowiego, który, będąc jedną z najbardziej charakterystycznych postaci lat 70., zapisał się w pop kulturze przede wszystkim jako wolna dusza.

W ciągu ostatnich lat, na wielkich ekranach przewijało się sporo filmów biograficznych, zwłaszcza tych o ikonach muzyki. Jednak “Moonage Daydreamˮ jest czymś zupełnie innym. Mimo że żaden dokument nie jest w stanie obiektywnie sportretować postaci, reżyser podszedł do produkcji z wyjątkową czułością i szacunkiem, oddając głos samemu Bowiemu. Dzięki tej narracji obserwujemy wzloty i upadki nie tylko Ziggyʼiego Stardusta, ale każdej persony jaką artysta zdołał wykreować w trakcie swojej nietuzinkowej kariery. Z kolei fragmenty wywiadów i inne materiały archiwalne wykorzystane z filmie, gwarantują podróż do jedynego miejsca tajemniczego bardziej niż powierzchnia Marsa - do wnętrza głowy Davida.

Film opowiada historię umysłu który zdecydowanie wybiegał poza swoje czasy. Jednakże nagrania z koncertów gwiazdy i nieśmiały śpiew niosący się między rzędami foteli w sali kinowej, bez problemu przenoszą 50 lat wstecz. Nie muszę chyba wspominać, że trudno o lepszą ścieżkę dźwiękową. Dokument Morgena nadaje kontekst muzyce która wciąż rozbrzmiewa w słuchawkach i sercach milionów osób.

Chociaż “Moonage Daydreamˮ jest ukłonem w stronę Bowiego, wierzę, że nie jest kierowany wyłącznie do grona fanów jego twórczości. To film o dziwnej roli sztuki, o ciągłym poszukiwaniu tożsamości, o akceptowaniu transformacji, i o wielbieniu życia. Powinien go zobaczyć każdy kto czuje się troszkę osamotniony w swojej wrażliwości. Nie znajdę już więcej słów. Po prostu włóżcie swoje najbardziej biseksualne buty, wsiądźcie w rakiety i czym prędzej lećcie do Kina Pod Baranami doświadczyć czegoś nieopisywalnego.

[Anna Kożuch]

Inne recenzje