logo
Duchy Inisherin

Duchy Inisherin (2022)

Reżyseria

Martin McDonagh

Gatunek

Tragikomedia

Czas trwania

1h 54min

Dostępność

Disney+

Po znakomitych „Trzech Billboardach za Ebbing, Missouriˮ Martin McDonagh kazał widzom czekać aż 5 lat na kolejne dzieło. Zdecydowanie jednak było warto, bo „Duchy Inisherinˮ (org. „The Banshees of Inisherinˮ) to obarczona ogromnym ładunkiem emocjonalnym opowieść o pewnych opozycjach – przyjaźni i samotności, potrzebie bliskości i nietrwałości relacji.

Gdzieś w latach 20. ubiegłego stulecia, w cieniu wojny domowej, na równie malowniczej co opuszczonej irlandzkiej wyspie rozgrywa się mała tragedia. Długoletnia przyjaźń Pádraica i Colma, chodzących na wspólne rozmowy przy piwie w lokalnym pubie znika z dnia na dzień. Starzejący się Colm o artystyczno-intelektualnych ambicjach ot tak (przynajmniej na pozór) przestał lubić prostolinijnego kompana zajmującego się zwierzętami w gospodarstwie. Taki punkt wyjścia dla historii zanurza widza oraz bohaterów wioski w dezorientującym absurdzie. Początkowo sytuacja wydaje się wręcz nierealna i szukamy możliwych wyjaśnień przeplatanych ironią i odrobinę niezręcznym humorem.

Tyle że w głębi „Duchów Inisherinˮ kryje się gęsty, jak mgła spowijająca wyspę, dramat o rozpadzie więzi międzyludzkich, poszukiwaniu sensu i autodestrukcyjnej toksycznej męskości. Malownicze zdjęcia i nastrojowa muzyka podkreślają metaforyczny melancholijny charakter opowieści, lecz film wznosi się ponad prostą poetycką przypowieść dzięki znakomitym kreacjom aktorskim. Błyszczą Colin Farell i Brendan Gleeson w rolach głównych bohaterów, ale też i cały drugi plan jak Kerry Condon jako opiekuńcza acz zmęczona siostra Pádraica, czy też Sheila Flintton wcielająca się w postać budzącą skojarzenia z lokalnym odpowiednikiem wiedźm z „Makbetaˮ (czy też raczej tytułowa Banshee). Zdecydowanie mamy tutaj mocny wkład do walki o aktorskie Oscary.

Co znamienne, tak jak w przypadku toczącej się w tle wojny domowej, trudno zdobyć proste odpowiedzi. Nikt nie umie za bardzo wskazać, o co do końca chodzi w tym nietypowym konflikcie i kto ma rację. Pewny mogę być za to tego, że „Duchy Inisherinˮ to w swym wydźwięku jeden z najsmutniejszych filmów, jakie widziałem w ostatnim czasie, choć był to smutek w pewien sposób wzbogacający i podbudowujący.

[Krzysztof Olszamowski]

Inne recenzje