logo
Dungeons & Dragons: Złodziejski honor

Dungeons & Dragons: Złodziejski honor (2025)

Reżyseria

Jonathan Goldstein, John Francis Daley

Gatunek

Fantasy, komedia przygodowa

Czas trwania

2h 14min

Dostępność

HBO Max

W majówkowy wieczór, spędzając leniwie czas na działce wraz z rodziną i znajomymi, stwierdziliśmy, że chcielibyśmy obejrzeć film. Ja, postawiłxm jedną zasadę: ma być postać kobieca, która ma istotną rolę w fabule. Jako queerowa osoba często oglądając filmy, trudno jest mi znaleźć dzieło, gdzie faktycznie nie ma patriarchalnej perspektywy. Zaproponowano film Dungeons & Dragons, co z początku byłem bardzo sceptyczny, głównie z powodu polskiej fantastyki i tego, jak tam postacie kobiece są przedstawiane. Jednak po szybkim przejrzeniu artykułów na temat tego filmu, spotkałem się z krytyką, że jest to „man hating movie”, więc dało mi perspektywę, jakie mniej więcej wartości mogą być przedstawiane. Tym wstępem chcę przekazać, jaka była moja perspektywa. Dlatego też powodem w tej recenzji będę głównie opisywać aspekty feministyczne, choć wiem, że film można analizować z wielu stron. Nie ma doświadczeniami z grami typu role-playing, więc ten aspekt mnie ominął. Chcę się podzielić moim patrzeniem na film, bo wymiana perspektyw jest podstawą do nauk humanistycznych i do funkcjonowania większej grupy społecznej.

Ogólnie i pokrótce, film mi się podobał. Niesamowicie spodobała mi się postać Helgi, dziarskiej i silnej postaci, jednak dali jej też wiele głębi. Nie była na chama wrzucona silna i niezależna postać kobieca, która istnieje w filmie, żeby się feministki odczepiły, ale była to postać, którą zgłębili i z którą można się zaprzyjaźnić z wielu powodów. Jej relacja z byłym mężem była pełna czułości i zrozumienia. Właśnie czuć było, że postacie się lubią i obdarzają się niezmierną czułością. Zaskoczyłem się postacią byłego męża Helgi, ale jego rola jako męża, który zajmował się domem, nie była wyśmiana w filmie. Komiczność tej postaci polegała głównie na kontraście z Helgą, niż z mało tradycyjnej męskiej roli.

Druga postać kobieca, Doric, już mniej mi się podobało, jak została potraktowana podczas filmu. Sama postać była ciekawa, jednak jej wątek z Simonem mnie rozczarował. Simon przez prawie cały film nękał Doric, by ta się z nim umówiła, co pod koniec filmu dochodzi do skutku. Z własnego doświadczenia, jak i z doświadczeń innych wiem, jak nieprzyjemne są interakcje z osobami, które bez końca naciskają, by się z nimi umówić. Szczerze wierzyłem, że scenarzyści przekręcą ten wątek, głęboko byłem przekonany, że Doric posiada dziewczynę (tą, którą uratowała z egzekucji w scenie, gdzie spotykamy Doric po raz pierwszy), jednak ostatnia scena rozwiała moje nadzieje.

Postać martwej żony była ewidentnie parodią archetypowej martwej żony, co mi się szalenie podobało. Scenarzyści świetnie wychwycili różne klisze.

Córka, Kira, mnie zaintrygowała. Funkcjonowała w filmie jako motywacja dla jednego z głównych bohaterów, Edgina, jednak miała też swoją własną osobowość i miała też kluczową rolę pod koniec filmu. Nie była jedynie tokenową postacią kobiecą do odzyskania/zdobycia przez męską postać, co tak często się pojawia w filmach i serialach.

Kończąc, polecam film. Jest to dobry film familijny do obejrzenia na działce podczas majówki. Każdy członek rodziny może odnaleźć jakiś aspekt dla siebie, nawet „radykalny” feminista jak ja.

[Queer Anonim]

Inne recenzje